sobota, 14 czerwca 2014

Keftedes. Będzie po grecku.




Pogoda dziś ładna, wieje troszkę, ale to już kwestia przyzwyczajenia na Falster. Bez większych obaw więc zakładam, że nie będę musiał spędzać godziny na rozpalaniu grilla co tu mi się zdarza. I nie wiem dlaczego. Może wilgotniejsze powietrze powoduje, że ludziska jednak w grille gazowe i gazowo-węglowe inwestują. Będąc jednak konserwatystą w tej dziedzinie życia, pozostanę wierny dymnemu posmakowi węgla drzewnego. I basta. Żadne tam rozgrzane kamienie. Że niby zdrowiej? No to wolę być ciut bardziej chory chyba. Bo przecież masło też niezdrowe. Hmmm... no to kolejny gwóźdź do trumny. I to jaki. Bo w Danii masło solone (!). Czyli jestem stracony. No nic, z jakiegoś powodu trzeba ten padół opuścić kiedyś. Myślę, że śmierć gastronomiczna to dobry sposób. I przywołam tu tylko kończąc ten śmiertelny wątek, bohaterów „Wielkiego żarcia”, którzy postanawiają popełnić samobójstwo z przejedzenia. Cześć im i chwała. Wszak to piękna śmierć.



5 minut po obudzeniu się pomyślałem co zrobić na obiad. W ogóle, to chyba straszne. Że pierwsza złożona myśl po otwarciu oczu, dotyczy obiadu. Złożona, bo tych, co to traktują o tym, że wyspałem się, albo, „o, jak wieje”, do takich nie zaliczam. No i jak już mówię, myśli greckie mnie natchnęły. Kilka lat temu robiłem keftedes. I zajdzie i dziś.

Keftedes to nic innego jak klopsiki mięsne. Widziałem kilka różnych opcji przyrządzania, ale jedną z moich ulubionych jest ugrillowanie ich. W oryginale jest mięso z kozy. Można je jednak zastąpić spokojnie wołowiną, wołowiną+wieprzowiną lub chudą wieprzowiną. To, z czego keftedes jest znane, to zioła. I dla mnie zastępowanie świeżych ziół suszonymi powinno być karane chłostą. Bo keftedes musi przesiąknąć ziołami. I alkoholem. Alkohol bowiem podbija smak ziół. Oczywiście nie obyło się przez kilka lat bez różnego rodzaju modernizacji tudzież liftingu jak kobiety wolą powiedzieć tegoż przepisu. I na bank ten, który teraz mamy, nie przetrwa długo. Bo zawsze można ulepszyć. Już mi chodzi po głowie jak ;)



Ingredienty:
mięso mielone wołowe                                         500 g
bazylia świeża                                                  ok 20 listków
mięta                                                                kilkanaście listków
bułka                                                                 1 szt
pieprz świeżo mielony                                         płaska łyżeczka
jajko                                                                  1 szt
ser kozi lub inny miękki, aromatyczny w smaku   0,5 szkl drobno pokrojonego

ziemniaki młode                                                 wedle potrzeb
boczek wędzony lub grilowany

Tzatziki:
jogurt grecki                                                      250 ml
ogórek                                                              1 szkl
oliwa                                                                 1 łyżeczka
sól szczypta
pieprz szczypta
papryka słodka szczypta
czosnek                                                            2 ząbki
szczypiorek mała garstka
mięta świeża garść
ocet z jabłek                                                     1 łyżeczka



Do dzieła.
Najpierw radzę zrobić tzatziki.
Ogórka obrać, potrzeć na grubych oczkach tarki. Po tym jak puści wodę, odlać. W międzyczasie pokroić czosnek i szczypiorek. Zioła porwać na małe kawałeczki. Należy pamiętać o tym, że cięte tracą aromat, rwąc je zaś, uwalniamy go.
Połączyć wszystko z jogurtem, dokładnie wymieszać i odstawić do lodówki na minimum godzinę.









W tym czasie młode i umyte ziemniaki owijamy razem z plasterkiem boczku w folię aluminiową i wrzucamy na rozgrzanego grilla. Będą dochodziły najdłużej bo ok 40 minut.



Mięso mieszamy z przyprawami i namoczoną w mleku i odciśniętą bułką. Dolewamy do całości 30-40 ml alkoholu. Idealnie, jeśli będzie to Ouzo. Może być jednak również inny destylat.
Formujemy z nich małe klopsiki i nadziewamy na bambusowe patyczki. Po 20 minutach od „wystartowania ziemniaków”, na ruszcie umieszczamy nasze keftedes. Pilnujemy, żeby równo, z każdej strony się zgrillowały. Na ruszt możemy wrzucić też pomidorki koktajlowe, osobiście uwielbiam je.
Kiedy ziemniaczki są już miękkie a keftedes gotowe, podajemy je z naszym sosem. A co do tego? Najlepiej Retsina lub Ouzo. Pycha!


I w sumie obiad gotowy. Zdrowo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz