Szparagowo :)
No więc szparagi.
Ze szparagami to jest tak, jak i z
choćby szpinakiem czy kaparami- kochasz albo nienawidzisz. Nie znam
chyba osoby, która ot tak zje szparagi i powie, no, może być,
jakoś to smakuje. No, oczywiście kwestia przygotowania i zdolności
kucharskich pozostaje. Bo źle zrobić to można i jajecznicę. No
ale ale.
Więc tak już to w moim domu było, że
(za mojego dzieciństwa) szparagów się nie jadło. Nie wiem
dlaczego właściwie, bo wcześniej, w latach 70/80 nawet uprawiało
się je w naszym gospodarstwie. Potem kilka legend rodzinnych, jak to
jedna siostra drugiej obrzydzała jedzenie tego wspaniałego warzywa,
no i asparagus do strojenia kwiatów, których też miliony były
chyba w Ostrowie. I ślad bo kulinarnej szparagowej tradycji w
rodzinie zaginął.
Minąć musiało troszkę czasu aż
będąc u siostry mamy odważyłem się na spróbowanie zupy z
białych szparagów. Miałem wtedy może z 16, 17 lat i tak się
właśnie zaczęło. No i teraz, gdy już wiek starczy ogarniać
zaczyna, wszak te 31 lat na karku, szparagi, gdy tylko się pokażą
gdziekolwiek, na stół trafić muszą. We wszelakiej formie.
Zapiekane, jako krem, jako zupa, na pizzy, zapiekance...itd itd. No i
zblanszowane, same bez niczego, 100% szparaga w szparagu (!).
Genialne również z grilla.
Zasad wiele nie ma tak naprawdę.
Szparagi możemy spotkać różne. Krótsze, dłuższe, cieńsze,
grubsze. I to wszystko nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko stopień
zdrewnienia łodygi. Czym dalej w sezon- tym gorzej. Należy również
zwracać uwagę na „główki”. Raz, że powinny być...hmm...
rześkie, jędrne, dwa, nie powinny być rozwinięte. Tzn tak, jak z
kwiatem, płatki winny być zwinięte jak na noc.
Co jeszcze? Jeśli nigdy nie robiliśmy
szparagów, ważne jest to, żeby je dobrze przygotować przed
przyrządzeniem. Znam wiele osób, które od 1/3 wysokości, czasem
od połowy, ścinają skórkę, żeby pozbyć się łyka. Sam
początkowo to robiłem. Niestety sposób ten nie daje pewności, że
łodyga będzie ok, a jeśli z kolei zetniemy zbyt dużo, szparag się
złamie. Jaka więc recepta- banalnie prosta. Chwycić szparaga
delikatnie w palce, blisko dołu i próbować co kawałek złamać
go. Delikatnie. W pewnym momencie sam zechce to zrobić. Od tego
momentu szparag jest już dobry. Co następnie? Opłukać delikatnie
i już. Do pracy rodacy! Na podbój nowych smaków. Pamiętaj jednak
o jednej, ważniej rzeczy- szparag ma delikatny smak, folguj więc z
przyprawami, użyj soli, pieprzu, może ciut (sic!) gałki
muszkatołowej. Nie dorzucaj niczego, co swoim smakiem stłumi
szparaga.
Co do gotowania. Do gotowania szparagów
w całości, duszenia, najlepiej użyć specjalnego garnka. Ciężko
będzie go czymś zastąpić. Wysoki, wąski, z wyjmowaną siatką,
która utrzymuje warzywo 2 cm od dna. Co jest w nim takiego
odmiennego? To, że szparag w zasadzie ugotuje się na parze,
zostawiając cały smak w sobie. Jeśli jednak nie posiadamy
takiegoż, możemy użyć jak najszerszego naczynia, tak, żeby
zmieściły się całe. No i oczywiście minimum wody. Dobra, jeszcze
jedno i kończę wywód. Dużym błędem jest wg mnie odgotowywanie
szparagów, przed kolejną obróbką termiczną (późniejsze
zapieczenie, grillowanie np.). Nie ma sensu, gubimy smak. Oczywiście
używając świeżego warzywa, musimy przeliczyć trochę czas, tak,
żeby szparaga nie spiec na wiór.
Ale ale! Bo rozbujałem się chyba ;)
Dziś na obiad krem ze szparagów.
Porcja
dla 2 osób.
Ingredienty:
zielone
szparagi 500 g
camembert 50
g
ser pleśniowy typu Lazur niebieski lub
zielony 30 g
łyżeczka pieprzu w ziarnach
boczek grillowany w plasterkach 10 g
szczypiorek
śmietanka 12% 70 ml
Do kremów i zup nie potrzebujemy
szparagowego garnka.
Bierzemy garnek, który pozwoli nam za
chwilę zblendować zawartość, dobrze, jeśli będzie wyższy,
unikniemy wtedy zachlapanych ścian :)
Do gara wrzucamy przygotowane szparagi
z pieprzem. Zalewamy wodą, tak, by szparagi ledwo co były nią
pokryte. U mnie było to 700 ml.
Gotujemy około 15 minut. Następnie
obcinamy kilka, kilkanaście główek i wyciągamy z wody. Do
szparagów dorzucamy Lazura. Następnie blendujemy. Po zblendowaniu
doprawiamy solą. Nie róbmy tego wcześniej, bo ser „dosoli”
całość. Dobrze jest popracować dłużej, żeby uzyskać gładką
konsystencję.
Kiedy skończymy, wlewamy śmietankę i
mieszamy delikatnie i krótko łyżką.
Do miseczek wkładamy pokrojony ser
camembert. Zalewamy kremem i wrzucamy wcześniej ucięte główki.
Całość posypujemy pokrojonym drobniutko boczkiem i szczypiorkiem.
Ja dziś do kremu dołożyłem paluchy
z bagietki z oliwą. Popisowo spaliłem je niemalże w piekarniku
kiedy zajęty byłem czym innym :)
Szybko i sprawnie. A co najważniejsze-
SMACZNIE!!!
A na deser Anna szaleje ;)
Ale to już inna kwestia. https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10152185530109352&set=a.10150152955529352.285859.166374804351&type=1&theater