środa, 28 maja 2014

Dzień dobry :)

 No tak. Dzień dobry właśnie.


Nie wiem czy postępuję prawidłowo w zasadzie zakładając bloga. Bloga? O rany, zakładam bloga. Chyba prócz profilu na facebooku nigdy specjalnie nie uzewnętrzniałem się kulinarnie, ale kilka osób mówi- no załóż, załóż. No to założyłem.
To co robię, to co gotuję, piekę, duszę, grilluję i przekombinowuję - robię dla własnej satysfakcji i smaku, którym uwielbiam się dzielić. Ale nie tylko moje gastronomiczne wybryki się tu znajdą. Bo przecież jest też Anna, która dzieli ze mną sztućce.

No, ale krótko co i jak.
Zawsze jest tak, że ktoś komuś bakcyla sprzedaje. I tak, jak i miałem wspaniałego nauczyciela historii, który stworzył w mojej głowie sporo miejsca dla szacunku tej dziedzinie nauki, tak również kulinarnie zostałem ukształtowany. Przez mamę.
Przez nią ulepiony przyglądałem się od najmłodszych lat, co dzieje się w kuchni. Jak winien dojrzały pomidor wyglądać, w jaki sposób uprawiać majeranek, jak kurę sprawiać. No i tak się dzieje, że mając 31 lat, okazuje się, że jakieś 16 wiosen spędzam non stop w kuchni. Albo inaczej, tworząc coś z niczego. Bo przecież nie w samej kuchni kucharzenie zachodzi. Ale to, czego się uczyłem- początkowo tylko miskę trzymając gdy mama kręciła pałką, ewentualnie wyżerając kruszonkę- było tradycyjną najczęściej kuchnią. Nie tylko polską, choć w większości. Pamiętam jednak chyba pierwszy mój wybryk kulinarny, kiedy to mając 16 lat gościłem w wakacje kolegę z harcerstwa. I pod nieobecność mamy dokonałem swoich pierwszych odkryć łączenia ingredientów. Upichciłem wówczas coś w stylu gulaszu warzywnego z tego, co w ogródku i szklarni znalazłem. I nawet nazwałem to cudo "Spacerem po ogródku" :)
I to był początek końca. Końca trzymania się zasad. Bo niby dlaczego miałbym się ich trzymać? Oczywiście są ramy. I w nich się poruszam. Ale co i z czym połączę? Tu decyduje tylko jedno. Co lubię, i co do siebie może pasować, co złamie nudny smak, co będzie uzupełniać pewne "dziury smakowe".
To też jednak nie jest tak, że tylko kombinuję. Lubię standardy. Są potrzebne. Bo co smakuje równie dobrze jak klasyczny schabowy z ogórem kiszonym? ... edit... wiele.

1 komentarz: