Nie,
nie, nie będzie żadnych niemieckich sałatek z kartofli, precli ani
parówek ze słoika. Nie będzie również jasnych, nordyckich
fryzur ani niebieskich oczu. Troszkę historii jednak się
znajdzie, a raczej sięgnąć nam przyjdzie do jednego warzywa,
którym nikt już sobie niemalże głowy nie zaprząta.
Z
historią w tle również i nazwa. Może nie konkretnego dania ani konkretnych ingredientów.
Eintopf
to pewien wachlarz potraw. Tak naprawdę eintopf to niekończąca się
paleta możliwości jaką daje nam łączenie wszelkich smaków w
jednym garnku. Czyli to co lubię najbardziej :)
Eintopf
poznałem chyba mieszkając w Chełmnie. I raczej nie jadłem go
nigdzie, poznałem tylko samo znaczenie słowa. Wtedy też
rozpocząłem eksperymenty z których zazwyczaj wyszło coś
dobrego.
Co
nadaje się do jednego gara? Wszystko niemalże. Ja lubię kartofle,
dynię, czerwoną fasolę, cieciorkę, pomidory. Co dalej?
Fantazja..... Mięso lub i nie. Owoce? Czemu nie? Gorzka czekolada,
chilli.... ehhh...
Dużo
pomysłów, pełna głowa- zawsze. Nie robiłem jeszcze eintopf'a z
ryb, ale wszystko przede mną. Projekt w głowie już jest. Ale nie
dziś o tym.
Wracając
do warzyw. I do tego jednego, wyjątkowego jak dla mnie. Nie pamiętam
go z domu rodzinnego. Nigdy nie gościł za mojego życia na stole.
Ale legendy o jego bytności pamiętam. Choć nie wyrażano się o
nim z rozrzewnieniem. Brukiew bowiem wspominana była jako tani
"zapychacz" żołądka. Ot wieś głębokiego PRLu. A lata
później to niepozorne warzywo przykuło moją uwagę na chełmińskim
rynku. Tu brukiew jest jeszcze na porządku dziennym, żółta,
biała, czerwona. Początkowo sam zachodziłem w głowę, co z tym
fantem uczynić. A jest co robić!
Czym
jest brukiew - ni to kalarepa, ni to burak. No coś pomiędzy. Smak?
Kalarepa. konsystencja? Burak :) Do czego? Do wszystkiego do czego
tylko fantazja Ci pozwoli. Brukiew doskonała jest do pieczeni-
choćby kaczki- tu najwięcej pewnie przepisów odnajdziemy wszędzie.
Ja brukiew uwielbiam stosować do sosów pieczeniowych. A do
eintopf'a pasuje mi wyjątkowo idealnie.
Tak
jak powiedziałem- mój eintopf to luźne skojarzenia smaków,
warzyw. Traktujcie i Wy swoje garnki jak chcecie.
Ingredienty:
0,5
kg mięsa mielonego (najlepiej chude)
0,3
kg ziemniaków
2
szklanki brukwi
2
szklanki dyni
1
puszka fasoli czerwonej
2
puszki pomidorów
1
puszka kukurydzy
1
duża cebula
3
ząbki czosnku
2,3
małe papryczki chilli
jogurt
naturalny
majeranek
pieprz
sól
Wykonanie
nie przysparza żadnych problemów, nie zabiera też nam dużo
czasu.
Mięso
podsmażamy na złoty kolor na patelni. Kiedy jest już zrumienione,
dodajemy pokrojoną w piórka cebulę. Kiedy i cebula zrumieni się,
zawartość patelni przerzucamy do sporego garnka z grubym dnem.
Całość podlewamy odrobiną wody.
Do
garnka wrzucamy pocięte w małą kostkę: kartofle, dynię i
brukiew- ta musi być pokrojona w małą kostkę ponieważ dochodzi
najdłużej.
następnie
w garnku umieszczamy również fasolkę wraz z zalewą, pomidory,
kukurydzę, czosnek i przyprawy. Ja wrzucam również 3 malutkie
papryczki chilli.
Dokładnie
mieszamy, przykrywamy, i dajemy temu spokojnie 40 minut na małym
ogniu. Niech pyrka i nabiera smaku. Oczywiście mieszamy całość
tak, by nic nie przywarło do dna.
Po
40 minutach odkrywam garnek i redukuję sos. Może to potrwać
kilkanaście minut.
I
to prawie koniec. Pozostaje nam nałożyć potrawę na talerz i polać
odrobiną naturalnego jogurtu. Dobrze jest również sypnąć troszkę
natki pietruszki.
A
już niedługo, za kilka dni... debiut na stole. Jordskokker czyli
topinambur w całej krasie. Sam jestem ciekaw co z niego zrobię i
już tupię nogami z niecierpliwością!
Vi
ses!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz